Witajcie w kolorowym tygodniu :) Rossmann daje -40% na kosmetyki kolorowe. Tak tak :P to już wiecie wszyscy bo blogerki nudziły tym samym postem :P Ja z samego rana w czwartek jako, że miałam trochę czasu to podjechałam zaraz po otwarciu aby zobaczyć co ciekawego jest w ofercie. Głównie chciałam jak najtańszy podkład, bo moje są już za ciemne i potrzeba mi było jasnego jakiego kolwiek żeby rozjasnić te moje stare, bo w końcu trzeba je zużyć.
Kupiłam podkład z lovely, przy okazji dokupiłam lakier z wibo i róż, pomadke z Mayballine, pomadke Nivea, święczkę zapoachową i olejek zapachowy do pomieszczeń.
No i ten lakier:
ASTOR 361 Quick'n go!
Miętowy śliczny lakier, mam cały zbiór lakierów miętowych, ale z Astor nie mam w żadnym kolorze.
Dobrze, że wydalam na niego grosze.
Kolor? taki... nijaki... niby mięta... ale bez szału, nie chwyta za serce tak jak np inglot 969.
Konsystencja: dość gęsta, ciężko się maluje i zostają ślady pędzelka, ale cienką warstwę spokojnie da rade położyć.
Pędzelek: piszą że 1 sek i już pomalowane.... no tak :P ale na trzy razy albo więcej żeby zakryć smugi.
Wysychanie: faktycznie jedna warstwa dość cienka wysycha w około 45 sekund i to tak, że można już używać łapek... ale do max 2 warstwy.
No właśnie... warstwy... ja mam na zdjęciu w sumie 4... i nadal są prześwity. Ja nie wiem czy to ten odcień, czy ja źle maluje? No beznadzieja...no nie wierze, że wysychanie jest naprawdę fajne, tylko nie w momencie nakładania 4 i 5 warstwy. Nie da się wyjść po pomalowaniu jednej warstwy. Quick'n NOT go, chyba:/
No i żeby było mało... trwałość... ja mam kiepskie paznokcie, ale ostatnimi czasy dzięki nowej odzywce naprawdę są lepsze i lakier z nich nie "ucieka". Ale pomalowałam wczoraj jedną warstwę lakieru, dziś koło 10 skończyłam malować kolejne trzy... i już mam odprysk na kciuku i lekko powycierane końcówki.
Zawiodłam się na tym lakierze, ale nie będę rezygnować i korzystając z promocji w poniedziałek kupie kolejny z tej serii... jeśli będzie jakiś fajniejszy kolor od szaroburej miętki.