Obserwatorzy

sobota, 21 września 2013

Moja wymarzona paleta INGLOT freedom na 40 kwadratowych cieni :))


Marzyłam o jednej dużej praktyczniej palecie. Najwygodniejsza jest kasetka na kwadraty, bo mieszczą się tam i koła, zarówno Inglota, jak i Kobo i innych marek. Ta paletka jest olbrzymia :) W końcu mieści 40 cieni. Najfajniejsze jest to zamknięcie paletki, na cztery magnesiki, górna część paletki się łatwo ściąga, ale samo się nie otworzy. Magnesem z rogu górnej części można też łatwo wyciągnąć cień :)

Co do samego kupowania paletka kosztowała koło 62zł (nie pamiętam bo kupiłam też cienie tego dnia i jeszcze mnóstwo innych zakupów robiłam). Te paletki można dostać tylko w sklepach INGLOT, najlepiej podzwonić do każdego. W Galerii Mokotów panie były bardzo miłe i odłożyły mi paletkę na cztery dni :)



108 - perłowy jasny złoty cień, cudowny!! nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu.
409 - brązowy perowy, błyszczący na złoto przez co nie jest bardzo ciemny i idealnie nadaje się do załamania powieki
428 - a ten szafirowy perłowy cień kupiłam do szafirowej sukni, byłam w tym roku na dwóch weselach, na pierwszym byłam malowana, a na drugim musiałam sama wykonać sobie makijaż :) Mam bzika na punkcie dopasowania koloru makijażu do ubrania, stąd ten szafir :)

Kwadraty kupiłam po 13zł (pierwsze dwa - w Galerii Mokotów w Warszawie, a szafir w Jankach na wyspie za 12zł!)




106R - trójka matowych cielistych cieni w bardzo zbliżonych kolorkach, kupione ostanio za 16zł. Cienie idealnie nadają się na łuk brwiowy lub jako baza pod brązowy cień w codziennym makijażu.
Bardzo mi się podobają, najczęściej używam trzech kolorów razem, nabieram pędzelkiem wszystkie trzy :)


Wszystkie trzy okrągłe cienie kupiłam lata temu na studniówkę bo miałam piękną balową suknie w takich kolorach ;) Wytrzymały koło 12h w tym wściekanie się i tańce :D Nic ich nie ruszyło nad ranem po imprezie.
436 Perl - Jasny niebieski, niby to ma być perła, ale ma tylko bardzo bardzo drobniutkie drobinki brokatu. Na oczach wygląda jak mat.
438 Matrix - turkus :)
70 AMC - ciemny niebieski z większymi drobinkami brokatu
Wtedy kupowałam je w małej paletce na trzy cienie. To był najlepszy zakup cieni :) 


Te trzy cienie to takie z mojej zbiorczej metalowej paletki (powyjmowane z pojedyńczych opakowań - dlatego takie zmaltretowane:P) Po lewej widać kawałek cienia z Catrice, który już wam pokazywalam. A te dwa to cienie z paletki Oriflame Jazz Fusion (miała 4 kolorki, ale nie wiem co się stało z dwoma pozostałymi).
 
(źródło: www.poradnikzdrowie.pl)


Zdjęcie szafirowej kiecki (2013)  i sukni ze studniówki (2009)


Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie chciałam cenzurować twarzy :P wolałam się "wyciąć".

Zastanawiam się nad serią postów z kolekcją kosmetyków, co wy na to? Z takimi mini recenzjami np. podkładów, pudrów, lakierów - to może bez recenzji :P, pomadek, błyszczyków, cieni... ?

piątek, 20 września 2013

Wosk Yankee Candle :) Warm Spice - czyli zapach domu i ciasteczek świątecznych + Essie - nowości


Witam was po kolejnej krótkiej przerwie, nie mogę do końca ułożyć swoich spraw, ciągle mój dzień jest jak ostra jazda bez trzymanki :P 
Wieczorami nawet nie mam chwilki dla siebie, jestem tak padnięta. Ale jak już mogę usiąść w pokoju spokojnie i obejrzeć serial lub przejrzeć ulubione kanały na YT to zapalam świeczkę i rozkoszuję się zapachem wosków.
Pierwszym woskiem jaki kupiłam (już prawie rok temu) był Warm Spice z Yankee Candle. Zamówiłam go w dniu darmowej dostawy, w sumie skusił mnie "skład" tego wosku. Nie pamiętam gdzie go kupiłam po raz pierwszy, ale ostatnio byłam w stacjonarnym sklepie Świat zapachów  i tam ten zapach opisany jest tak: "Intensywna i ciepła mieszanka wanilii, brązowego cukru i cynamonu z nutką gałki muszkatołowej i anyżu".
Jako, że bardzo lubię zapachy korzenne, przypraw, świąt, a także słodkie i intensywne - to ten zapach wydał mi się idealny dla mnie. I nie pomyliłam się :) 
Zapach jest lekko słodki, w pokoju unosi się zapach świąt, a dokładnie ciasteczek piernikowych - uwielbiam taki zapach niezależnie od pory roku, uspokaja mnie.
W pokoju pachnie intensywnie, ale zapach nie jest ciężki i duszący ;) Po trzech godzinach palenia wosku aromat unosi się przez około trzy dni ;) Tylko może dlatego że przez jakieś 18h na dobę nikt tam nie wchodzi :P







Miałyście ten wosk?
Jakie woski są wasze ulubione?


A oto moje nowości :) Essiaki Watermelon - który kupiłam ze zniżką oraz Tart Deco do którego dostałam miniaturkę Naughty nautical.
Już dziś po kuracji odzywką wreszcie po 4 miesiącach niemalże mogłam pomalować paznokcie :)
A którym lakierem to zobaczycie na dniach :) 

sobota, 14 września 2013

Kolejny ulubiony krem Dove : )


Dziś szybka notka w przerwie 16-sto godzinnej pracy :(

Mój ukochany Dove - krem do rąk Deep Care nawilżający. Polecany na noc :)
Szybko się wchłania, pięknie pachnie, jest bardzo wydajny. Ma gęstą konsystencję, ale też nie za bardzo. Nie wylewa się z opakowania litrami. Od razu nawilża, ale nie pozostawia uczucia kleistych rąk. Ma idealną tubkę 75ml, kosztuję między 5zł w promocji do 10zł w niektórych drogeriach.

Miałam już z tej serii inny krem i także byłam z niego bardzo zadowolona :)
Chyba jest jeszcze jeden i jego wypróbuję jak wykończę kiedyś zapasy tego co mam ;)


Polecicie mi jakiś dobry krem do rąk? :)

piątek, 13 września 2013

Wysuszacz Essie good to go!



Essie Good to Go! Wysuszacz chwalony przez wszystkich, kupiłam go jakiś czas temu targach kosmetycznych tylko za 25zł.
I ... po wielu próbach stwierdzam: moje lakiery się z nim nie lubią, przyspiesza tak, ale Poshe był jednak lepszy. Ale może tak:
Zalety:
- Przezroczysta buteleczka- widać ile zostało i czy nie zgęstniał za mocno
- Wygodny pędzelek, nie za wąski, nie za szeroki.
- Dobra cena (35zł to z tego co wiem to regularna)
- Wygładza nierówności lakieru
- Pięknie się błyszczy

Wady:
- przyspiesza tylko wysychanie lakierów tej samej firmy (ale max 2 warstwy)
- ściąga lakier - niezależnie od czasu między nakładaniem koloru a topu (a w końcu nakłada się go nie na kompletnie wyschnięty lakier)
- po dwóch dniach były już odpryski
- mimo malowania topem dokładnie końcówek, były one starte po jednym dniu pracy biurowej


Ja zrobię jeszcze jedno podejście do tego Topu, jak doleczę swoje pazurki. Ale na razie nie uważam go jako hit i ulubieniec.
Ale ale :D ja mam na niego sposób. On cudownie ratuje trzeciego dnia lakier. Maluje kolorkiem i potem moim Poshe, po 3 dniach poprawiam kolorkiem to co ewentualnie się zniszczyło i na suchy lakier Essie, kolejne max dwa dni przepięknie błyszczącego lakieru :) 

Zła jestem tylko że nie przyspiesza wysychania i ściąga lakier no :(  Tylko ja tak z nim mam?




czwartek, 12 września 2013

Opatrunek w mleczku?


Hej dziewczyny :) Dziś chciałam się podzielić moim ulubieńcem zimy i lata :) 
Garnier Body - Intensywna pielęgnacja Regenerujące mleczko do ciała.
Po długiej mroźnej zimie z moimi nogami stało się coś dziwnego, jak nigdy skóra popękała, dosłownie zrobiła się pajęczynka na łydkach i udach. Nie mogłam sobie poradzić z tym koszmarnym zjawiskiem. Swędziało piekło, w nocy nawet potrafiłam do krwi rozdrapać. Mam w domu kilka balsamów, mleczek i  maseł. Ani najbardziej maślane masło z masłem shea, ani olejki nawilżające, a nawet super balsam z formułą norweską nie pomogły. 
Mój ukochany pojechał do hurtowni i poprosiłam, żeby kupił cokolwiek na bardzo bardzo suchą skórę. I przywiózł mi płaską buteleczkę Garniera, średnio byłam nastawiona do tej firmy, ale trzeba było spróbować. Trzy razy dziennie nakładałam grubą warstwę i po 3 dniach zaczęło być widać efekty.
No wspaniale się wchłania, pachnie w miarę neutralnie, nie ma konkretnego zapachu. Z butli się nie leje strumieniem, więc pozwala to na oszczędzanie produktu. 

Czemu piszę o zimie jak lato się skończyło?
Ha to proste :D

Wspaniałomyslna kobitka jak wyjechała z narzeczonym na upragnione wakacje nad morze - trwały one 2,5 dnia xD Ale zawsze! wykorzystała w pełni jedyny dzień na plażowanie (traf chciał, że jak przyjechaliśmy lało, pełny dzień jaki spędziliśmy we Władysławowie był przecudowny, a w dniu wyjazdu już znów lało :P). Od godziny 10 do prawie 17 leżeliśmy, gadaliśmy i wygłupialiśmy się we dwójkę na plaży, w tym czasie dwukrotnie próbowałam wejść do morza, co kończyło się całkowitym zalaniem przez wodę i staniem bokiem do wieeelkich fal. Przy wyjściu z plaży i obok stanowiska z watą cukrową i bransoletkami stał pan z Pantenolem. Jaki mieliśmy ubaw z ludzi, którzy to kupowali. Jaki był efekt...? Po prysznicu okazało się, że wyglądamy jak buraczki, może nie aż tak dosłownie, ale ja miałam na plecach masakrę. 
Żałowałam że nie kupiłam tego Pantenolu. Jako, że przy szybkim (bo wyjazd był spontaniczny) pakowaniu, wrzuciłam nie wiedzieć czemu ten balsam do walizki, to trzeba było go wykorzystać. 
Raju!! jaka to była ulga!!! :] Wchłaniał się baardzo szybko, ale tak mi nawilżył skórę, że po 4 dniach porządnego smarowania, nie schodziła mi skóra płatami, tylko jak by się trochę rolowała i była wilgotna. Tak miałam nawilżone plecy! :) 
No polecam wszystkim spalonym na raczka, wszystkim osobom z mega sucha skorą. Kocham ten produkt i przyznam, że chyba nie będę kupować innych.

Zostało mi go tak z 1/4 opakowania i chyba będę stosować już przed wielkimi mrozami, żeby nie doprowadzić skóry do takiej masakry jak na początku roku. A tak tak obiecuję w przyszłe wakacje nie będę tak lekko myślna na plaży.


Z całą odpowiedzialnością mogę potwierdzić to prawdziwy OPATRUNEK W MLECZKU, producent na opakowaniu nie kłamie! :)

środa, 11 września 2013

Make up Forever - tusz Smoky Lash, czyli bardzo droga porażka!

Witam,
dziś krótki post o tuszu, który mnie zawiódł, dostałam go od koleżanki. Właściwie ten produkt to nie bubel, ale spodziewałam się po nim więcej. Jak pracowałam w Sephorze to produkty Make Up Forever strasznie mi kusiły, mimo że to wyższa półka cenowa to planowałam zakup kilku perełek. Miałam puder transparentny, a teraz z tego co wiem już nie jest sypki, lecz w kompakcie. Ale wracając do bohatera odcinka :)
Tusz Smoky Lash w kolorze czarnym, cena między 100 a 110zł, nawet nie wiem dokładnie. 
Makijaż Smoky jest wyrazistym mocnym makijażem, więc tusz także gra kluczową rolę. Dodaje charakteru i wzmacnia efekt, oko powinno się wtedy otworzyć. Tusz ma podkręcać, zwiększać objętość i wydłużać. 
A jak działa ? Hm jest kruczo czarny, naprawdę piękna czerń, ale objętości nie zauważyłam, wydłużenia też (ja mam długie dość, ale niestety nie wywinięte rzęsy, są idealnie prostopadłe do powieki). Niestety bardzo spektakularnego efektu podkręcenia nie zauważyłam. Fakt rzęsy są podkreślone i bardziej widoczne, ale tusz nadaje się na dzień, przynajmniej dla mnie.
Szczoteczka jest sztywna i gęsta, ciężko było mi nią operować, nie udało mi się rozdzielić wszystkich rzęs, ale tragedii z tym nie było :)
Bardzo szybko się kruszy, niby termin ważności takich kosmetyków to 3-4 miesiące po otwarciu, ale ja po używaniu go około 4-5 tygodni już musiałam go wywalić, bo był suchy i nawet przy malowaniu miałam pokruszone grudki na policzkach. 
No za tę cenę to bym go nie kupiła, myślę, że tusze np. miss sporty są dużo lepsze (mam jeden i gdyby nie dziwna poklejona szczoteczka był by ideałem).


Nie polecam tego tuszu, chyba, że ktoś ma długie podkręcone rzęsy i chce je mocno na czarno zaznaczyć, ale nie dla osób o wrażliwych oczach, bo tusz koszmarnie się zmywa.



Miałyście ten tusz?
Jesteście w stanie polecić mi coś co jest bardzo podkręcające? Na tym efekcie mi zależy a po tylu próbach już mam dość kupowania czegoś niesprawdzonego.

sobota, 7 września 2013

Pachnące tartaletki ;)


Hej dziewczyny :)
Dziś woski, ostatnio kupiłam 9 nowych, ale okazało się, ze bardzo blisko mnie jest sklep z tymi cudeńkami.
Wpadłam dziś do sklepu i razem z pomocą miłej Pani wybrałam kolejne 13 :) 


Opiszę moje pierwsze wrażenia o każdym z nich ;) Mogla bym napisać to co na stronie, ale to nei ma sensu :) Przecież tu chodzi o subiektywną opinie, przecież to zapachy :) Czyli kwestia gustu, nie ? :)
Zaczynamy ;)

PINK SANDS - zapach różowego piasku? Lekko słonawy, owocowy i słodki. Gdy go wącham to jak bym leżała na plaży, w tle czuła zapach morza, ale jednak na pierwszym planie jest zapach owocowego koktajlu, albo słodkiego drinka z palemką ;)


 VANILLA LIME- koktajl waniliowo limonkowy, zapach wyraźnie ukazuje lekko kwaśną limonkę i słodycz, ale nie ciężkiej wanilii, ale raczej śmietankowago ciastka. Czyli lekko słodki, ale rześki zapach ;)


 NOVEMBER RAIN - zapach listopadowego deszczu, aktualna nowość na jesień, wydaje mi się, że to ciężki zapach,  lekko męski, pachnie drzewami, może nie deszczem, ale wilgotnym lasem na pewno.


 WAIKIKI MELON- zapach melona, zupełnie nie sądziłam, że taki zapach kupie :P Ale trzeba poeksperymentować, prawda? wydaje mi się lekko sztuczny (ale pamiętajcie, że wącham sam wosk! nie pale ich jeszcze). Tropikalny, słodki, lekko duszący będzie, coś tak czuję.Przyda się na jesienne smutne wieczory, aby poczuć się jak w tropikach. Zobaczymy co z tego będzie :)


PINAPPLE CILANTRO- mój ukochany ananas, ananas i kolendra, dobrze czytam ? Zapach mnie uwiódł, pierwszy "niuch" to lekki świeży kokos (oświećcie mnie czy on w ogóle tam jest). Przecudowny świeży i słodziutki zapach ananasa w ziołach, pachnie jak sałatka hawajska, która jest moją ulubioną :) Ten zapach nie dusi, będzie mi przypominał o wakacjach, oj tak :)


 KITCHEN SPICE - zapach zaproponowała mi pani, ponieważ te zapachy które już mam to głównie korzenne i słodkie mieszanki przypraw. I ten taki jest, ale jest bardzo mocny, pewno kilka dni będzie sie utrzymywał w pokoju po paleniu. Czuję goździki, gałkę muszkatołową, cynamon, ostry imbir i coś jak skórka pomarańcza, kocham ten zapach, to święta, pierniki suszone pomarańcze. Jak tak się wczułam  to czułam zapach dentysty ;P Może trochę przesadzona opinia :P aleeee, no jest taki ostry ten zapach, nie duszący, ale właśnie taki mocno mocno korzenny i lekko słodki, tak jakby tylko złamany słodyczą.



LAKE SUNSET-kolor wskazuje na coś bardzo delikatnego, sama do końca nie wiem co czuję, owoce, kwiaty, coś słodkiego? Trochę pachnie mi pudrowym owocowym cukierkiem. Taki zapach uspokajający, taki, który utuli mnie do snu w szary dzień.


 SPARKLING LEMON- lemoniada, tak to zapach słodko kwaśnej mocno cytrynowej lemoniady, orzeźwiający zapach, który na pewno zostanie moim ulubieńcem, jeszcze ten zapach kojarzy mi się z landrynkami cytrynkowymi i z ciastem cytrynowym :)



 LOVES ME, LOVES ME NOT - wzięłam ten zapach, ale chyba nie polubimy się, bo ja nie dam rady chyba funkcjonować przy takim zapachu. Stokrotka, świeże polne kwiaty. Chociaż, może zapach kwiatów roztaczający się po całym pokoju będzie lekki, niemęczący moich zmysłów. Zobaczymy :)


RIVER VALLEY- lekko męski, zapach wody, drzew, świeży, podoba mi się, nie jest mocny. Chociaż wiele opinii wcześniej o nim czytałam i podobno jest on w grupie intensywnych zapachów. Dziwne :P


MIDSUMMER NIGHT- męski, mocny, ciężki zapach, pachnie męską wodą po goleniu mojego taty. Lubię męskie zapachy :D Szczególnie jak siedzę sama w domu i czekam na ukochanego ;) 


SALTED CARAMEL - słodko słony jesienny zapach, prawdziwy zapach karmelu, cudo :D słodki, lekko załamany solą.


LEMON LAVENDER- bardzo lekki zapach lawendy i słodki aromat cytryny. Nie jestem w stanie lawendy tolerować w każdym wydaniu. Ale to nie pachnie samą lawendą, dlatego mi się podoba :)

Bardzo mnie ciekawi jak te zapachy sprawdzą się w moim małym nowym kominku :)
Miałyście któreś z tych?  Może coś szczególnie polecacie?